ŚMIERĆ ZA KROMKĘ CHLEBA

                                                                                           Jedlicze  maj / czerwiec  2021

   Zbliża  się  1  czerwca  Międzynarodowy  Dzień  Dziecka,  ale  nie  dla  wszystkich   dzieci
będzie  to  dzień  wesoły  pełen  zabaw  i  prezentów. Są  rodziny,  w  których   dzieci   utraciły
jednego   lub  obu  rodziców. Tym  bardziej  dzień  smutny  dla  dzieci, które  będą  obchodziły
tuż  po  1  czerwca    rocznicę  śmierci  rodzica,  tym  bardziej  gdy  ta  śmierć   była  tragiczna,
niepotrzebna  i  niezawiniona   przez  zmarłego.

   Nieżyjący  już  reżyser   Pan  Kazimierz  Kutz  jest  twórcą   filmu  pod  tytułem   „Śmierć
jak  kromka  chleba”.  Film   dokumentuje   wydarzenia   bestialsko   zamordowanych   górników
w  kopalni  Wujek   przez  oddział    ZOMO.   Człowieka  można  zabić   na  nieskończoną  ilość
sposobów. Strzelając do  niego, jak  w  kopalni  Wujek, lub   lekceważąc  podstawowe   przepisy  BHP,   jak   podejrzewam   było   to w  przypadku,  który  zamierzam   Państwu   opisać 
w  niniejszym felietonie.

Tydzień  temu  w  niedzielę   23  maja   odwiedziłem  znajomego  w   Kopytowej   rozmawialiśmy
na  wiele   tematów  i  jakoś  wyszło  w  trakcie  rozmowy,  że   zaczęliśmy  rozmawiać  o tragicznej
śmierci  naszego    wspólnego   znajomego   Pana Pawła  Gierlickiego.
Pana  Pawła  znałem  najbardziej   ze  wszystkich  pracowników   JPGKiM   z  tego  tytułu,  że
odwiedzał   mnie   w  domu  co  dwa  miesiące.   Pamiętam  Go  jako  pogodnego   człowieka
łatwo  nawiązującego   kontakt   z  ludźmi, bardzo  uczynny  i  skory  do  pomocy,  choć  o  nią  nie  poproszony.   Pamiętam   taki  przypadek,  przestawialiśmy  szafę   z  małżonką,  która  była
duża  i  ciężka   i  w tym  momencie   wszedł  do  naszego  domu  Pan  Paweł  aby  odpisać  stan
licznika  wody.  Położył  torbę  na  podłodze i  sam  zaoferował  swoją  pomoc  w  przemeblowaniu.
Z  Jego  pomocą   szybko   uwinęliśmy  się  z  przemeblowaniem.
W  miesiącach   jesienno-zimowych  dał  się  nieraz  namówić  na  szklankę  gorącej  herbaty, 
wtedy   rozmawialiśmy o  jego  pracy,  rodzinie, na  czym  polega   jego  praca  na  oczyszczalni
w  Jedliczu.
Pamiętam   taką   naszą   rozmowę  na  temat   pracy  polegającej  na  wejściu  do  studzienek  kanalizacyjnych.  Opowiedziałem   wtedy  Panu  Pawłowi  moją   pierwszą   akcję  ratowniczą
jaką   przyszło  mi   dowodzić  zaraz  po  studiach   jako  młody   oficer,  a  była  to  akcja  
wyciągania   dwóch  ciał  ze  studzienki kanalizacyjnej pracowników wodociągów i  kanalizacji
w  Staszowie.
Pracując   później   na  różnych   stanowiskach  w przemyśle  chemicznym,  górniczym,  energetycznym  miałem  okazję  zapoznać  się  jak  zorganizowana  jest  praca  w  studzienkach kanalizacyjnych. 
W  trakcie  jednej  z  rozmów   z  Panem   Pawłem  opowiedziałem mu o  tym  wypadku  i  jak  powinna  być  zorganizowana  praca  w  studzienkach  kanalizacyjnych, aby  była bezpieczna.
Pan  Paweł  grzecznie  wysłuchał  a  później   odpowiedział  jednym    zdaniem „gdybym  tego wszystkiego  zażądał   to  by   mnie  zwolnili, dobrze,  że  dają   rękawice  i  gumowce”.

    Do domu, który  odwiedziłem  przyszły   dwie  sąsiadki,  które   włączyły  się  do  naszej   rozmowy 
z  gospodarzem   na  temat  rodziny  Gierlickich   dowiedziałem  się,  że  Pani   Gierlicka  wychowuje   trójkę   dzieci   sama  pozostając  bezrobotna    dwie  dziewczynki  są w wieku     szkolnym,  dzieci  ubrane  są   zawsze  w  czysta   odzież,  a  dom  prowadzony  jest   czysto i  schludnie   choć  raczej  bardzo   skromnie, do  tego  stopnia, że    żona  Pana  Prezesa OSP  w Kopytowej  z  własnej i sąsiadek   inicjatywy   zorganizowała   Świąteczną   Paczkę  dla   osieroconych  dzieci. Podobno  były  zapewnienia ze  strony pracodawcy i właściciela (Prezesa   JPGKiM  oraz Pani Burmistrz Gminy Jedlicze)  o  daleko  idącej  pomocy  podobno w tej  rozmowie   uczestniczył  nawet Ksiądz Proboszcz  z Kopytowej.                                                                                           
Jak  pokazało  życie  nic  z  tych   obietnic  nie  pozostało. Wprawdzie  podobno  Pani  Burmistrz zaproponowała Pani  Gierlickiej, że  sfinansuje kolonie letnie dla dwojga dzieci, ale Pani  Gierlicka   odmówiła   ze  względu   na  fakt,  że  ma   trójkę  dzieci  i  jak  mogła  wytłumaczyć jednej dziewczynce, że  ona  nie  pojedzie bo Pani Burmistrz nie ma finansów. Przecież   wystarczyło   obniżyć premie np. kwartalną    Panu Prezesowi  JPGKiM.   

                                           W Y P A D E K

                                                                                                                                                                                                              

Było  to   4  czerwca  około  godz.  8 z minutami. Pracownik  Jedlickiego  Przedsiębiorstwa   Gospodarki   Komunalnej  i  Mieszkaniowej, Pan  Paweł  Gierlicki  wchodzi   do  studzienki   kanalizacyjnej  w okolicach  stacji  CPN  w  Moderówce  na  powierzchni   pozostają   dwie osoby  (obecnie  świadkowie  wypadku). Po  bardzo  krótkim  czasie  jeden   z  nich  zauważa, że  Pan   Paweł   osunął  się  na  dno studzienki.  Nawoływania  kolegów  Paweł  Paweł nie  dały rezultatów  więc   jeden  z  tych  pracowników pobiegł  na  pobliską   stację  CPN-u  po  linę. Opis  ten  należy  przyjąć  jako   hipotetyczny, obiegowy   krążący   wśród   mieszkańców Kopytowej. Ja  nie  mam  i  nie  będę  miał  dostępu  do  protokołu  powypadkowego, ani do akt  sprawy, które  mam  nadzieję  posiada  Prokuratura. 

   Prokuratura    Rejonowa   w  Krośnie   już drugi rok prowadzi  sprawę  śmiertelnego wypadku
 i  jak sądzę  ma  się    dobrze, nie  sprawa  a  prokuratura. Za kilka miesięcy zapewne  umorzy   postępowanie  i  nie  przedstawi zarzutów nikomu w  myśl zasady,  Pawłowi już  nikt  życia  nie  wróci
a  ratujmy żywych. Tuż   po  wypadku  Pana  Pawła  przeczytałem   w  Internecie, że  Pana  Pawła zabił  H2S (siarkowodór). Ja  rozumiem,  że  autor  tej  notatki  nie był  patologiem  ani innym specjalistą w  zakresie  ustalanie  przyczyn  zgonów,  ale  jak  tak  sądzi   kierownictwo JPGKiM  i  jego właściciel  a  nie  daj  Boże   Prokuratura   Rejonowa  w  Krośnie,  to  już   woła  o   pomstę do  nieba.  Ponieważ   przedstawiciel   nieba  ks. Proboszcz   już  był  zaangażowany   w  sprawę.
Niebo  zostawmy  w  spokoju  i  zajmijmy się  sprawą  na płaszczyźnie ziemskiej.  Jeszcze  raz  podkreślam  ja  nie  byłem  na  miejscu   wypadku   i  nie  znam  akt  sprawy  ale uważam,  że  posiadam   wystarczającą   wiedzę  zdobytą   przez  lata  pracy  w  dziesiątkach komisji   powypadkowych   (byłem przez  15  lat  stałym   członkiem  zakładowej komisji powypadkowej). Brałem  udział  w  setkach  szkoleń  jako  słuchacz i  jako   wykładowca, gdzie  tylko  mogłem   zbierałem   literaturę fachową  na temat  zgonów  w  studzienkach  kanalizacyjnych.  Okazuje   się  proszę  Państwa,  że  rocznie tylko
w  Polsce jest takich wypadków kilka,  ostatnio giną  ludzie  niezwiązani z pracodawcami komunalnymi, ale  giną   ludzie,  którzy  przypadkowo znaleźli  się  w studzience, (coś wpadło) zwierzątko, klucze, piłka lub coś podobnego.
Opiszę Państwu  jak  taka  praca  powinna  być   przygotowana i prowadzona:  Prace   prowadzone w studzienkach kanalizacyjnych  zaliczane  są   do  prac  niebezpiecznych, w  związku  z  tym    mogą   być   prowadzone tylko na polecenie pisemne w  niektórych przypadkach polecenie ustne  rejestrowane. Polecenie pisemne sporządza kierownik komórki, która  zatrudnia  pracowników, którzy będą  wykonywali daną  pracę. Polecenie pisemne  powinno  zawierać  nazwiska ludzi wyznaczonych do wykonania danej pracy, określenie   zagrożeń   z  jakimi ci ludzie mogą się  spotkać  w czasie wykonywania pracy, narzędzia jakimi  daną  pracę  należy  wykonać, określić rodzaj  zastosowanych  zabezpieczeń, czas i  miejsce pracy,  zobowiązać osobę nadzorującą do przeprowadzenia szkolenia na miejscu pracy, zakres   zleconej  pracy.  Kolejność   tych  zagadnień   może  być różna  w  różnych   zakładach,  oraz  może  być  od  okoliczności  i  potrzeb   rozszerzona.
Na   ogół    wspomniane     polecenie    wykonuje  się  w  jednym   egzemplarzu  choć   są  zakłady, które  wykonują  je  w  kilku    egzemplarzach.  Polecenie   pisemne powinien  dopuszczający posiadać   na  miejscu  prowadzenia   pracy. Polecenie   ustne  rejestrowane    polega  na  spełnieniu  wszystkich   powyższych   warunków jak  dla  pozwolenia   pisemnego    z  tą  tylko   różnicą,   że  wszystkie  te  warunki   są   rejestrowane   w  odpowiednio   prowadzonej  książce   prowadzonej    przez   kierownika brygady  wykonującej   daną  pracę.  W  odróżnieniu   od   polecenia   pisemnego   nie  ma  wymogu  aby   ta  książka  znajdowała  się  na  miejscu   wykonywania   pracy.
Ta   konkretna   praca   powinna  być  wykonana   w  sposób  następujący:
W  zakładzie   pracy  powinno  być  sporządzone  polecenie  pisemne, pracownicy  powinni  być poinformowani  o  miejscu  i  zakresie  prac.  Kierownik  powinien  określić  jaki  sprzęt  zabezpieczający (ratowniczy)  należy  mieć  na  miejscu  pracy, jakim  sprzętem  pomiarowym wykonać pomiary a  szczególnie pomiar  zawartości  tlenu  na  dnie  studzienki. Powinna  być  wyznaczona  osoba  nadzorująca (dopuszczająca)  np.  mistrz  lub  brygadzista.
Na  miejscu  pracy  należało  ustawić  trójnóg z wyciągarką ręczną lub co  najmniej z bloczkiem   rolkowym nad studzienką, ubrać  wchodzącemu szelki z dopiętą  linką ratowniczą przełożoną   przez zblocze i zapiętą w wyciągarce ręcznej, jeżeli trójnóg taką  wyciągarkę  posiada.  Następnie  zdjąć  pokrywę studzienki opuścić na lince przyrząd pomiarowy ustawiony na zmierzenie poziomu  zawartości  procentowej tlenu na dnie studzienki, ewentualnie  ze względu na bliskość  stacji  CPN,  należało   zmierzyć  stężenie węglowodorów ciężkich ( ale  to  powinno być określone  w  poleceniu). Prace  powinno  wykonywać  co  najmniej   cztery  osoby. Jedna  wchodząca w szelkach
z liną, dwóch   ratowników przy trójnogu i jedna  osoba  nadzorująca (dopuszczająca), która  powinna   udzielić   instruktarzu podległym pracownikom przed dopuszczeniem brygady  do  pracy.   Jeżeli, któreś  z  tych zagadnień  nie zostało spełnione to wina jest ewidentna i leży po stronie   zakładu  pracy.
Z  całą   odpowiedzialnością twierdzę, że  Pana  Pawła  Gierlickiego zabiło brak  tlenu w  atmosferze   przy  dnie  studzienki. Tlen  został  wyparty  przez    gazy   których  dp  jest  większe   od  1, czyli od powietrza.     

                                                                st. bryg. w st. spocz. ­mgr inż. Ryszard  Rutyna